Wrażenia z ceremoniału tybetańskiego jednego z najbardziej charyzmatycznych Saunamistrzów, których dane mi było spotkać.
Podziwiam go za szacunek względem każdego klienta sauny. Jego cięty dowcip i poczucie humoru. Jego luz oraz otwartość sprawiają, że saunowicz czuje się otoczony opieką i dogrzany w atmosferze śląskiej laby albo pięknych klasycznych ceremonii, gdzie przy magicznym wachlarzu zamienionym na skrzypce wykonuje koncert Vivaldiego.
Dla mnie klasyka to słodycz dla uszu, blask dla oczu i relaks dla stęsknionego, zmęczonego ciała.To totalne odprężenie dla mięśni i dla ducha.Taki jest Ów Saunamajster, taka jest jego klasyka.O tybetańskich misach i wybracjach moje wspomnienie.
Przedstawiam Pana Zbigniewa Jończyka oraz jego boskie "Gongi". Może to będzie zachętą do odwiedzenia Sommer Residence w Kuniowie i tego, dla mnie specjalnego, "posmakowania" klimatów Wschodu.Mnie ów seans wprowadził w rozkoszne drżenie ciała i wibracje ducha.
Miałam szczególną okazję poznać pana Zbigniewa na jednej z nocy saunowych, a wdać się w interesującą, pełną dowicipów jak i powagi, pogawędkę podczas kultowej nocy Śląskiego Saunowania latem zeszłego roku.
W moim rankingu Saunamajstrów jest jednym z ulubieńców.
Owym w Sommer Residence okazał się więc On, Pan Zbigniew, specjalista od "naczyń pustych, mis” tybetańskich. Nie spodziewałam się, że Merlin Monroe czy Dziadek Władek mają z nimi coś wspólnego. Czy światy się przenikają? Pan Zbigniew to saunamistrz wielu talentów. Dla mnie to jedno słowo. Aktor komediowy swobodnie wcielający się w Mistrza klasycznego dogrzania, który wychował pokolenia obecnych mistrzów.
Jakieś pewnie reminiscencje po pierwszych aktorskich seansach Pana Zbigniewa pozostały, ale ten na nowo ujrzany Mistrz wprawił mnie w osłupienie. Osiągnął on bowiem już dawno poziom wygaśnięcia, swego rodzaju nirwany, cyklu cierpienia z powodu sexapilu kochanki Merlin czy hyper-efektów pobytu w Ciechocinku.On się po prostu przeobraził. Niewyobrażalna metamorfoza mężczyzny w czerni i złocie na styl Mistrza Dalekiego Wschodu.Niech zabrzmi pierwszy gong!
Na obliczu Mistrza Zen pojawiało się skupienie i przygotowanie do pełnej harmonii ceremonii dźwięków. Bynajmniej nie była to kakofonia.To była zaiste fantazja wibracji, wybrzmienia, zapachu kadzideł, wyciszenia, oddalenia trosk. Osiągnięcia nowego poziomu urzeczywistnienia.Niech ponownie zabrzmi gong!
Ja tego poziomu z Mistrzem Zen doznałam.Proszę innych niebiańskich "climaxów" pod to nie podciągać, aczkolwiek dopuszczam poszukiwanie drugiego dna.Każda istota ludzka, kobieta czy mężczyzna potrzebuje zjednoczenia z Bytem.To było duchowe wybrzmienie duszy oraz zanik ciała w niskiej temperaturze sauny, która w pewnym momencie stała się co raz cieplejsza. Jedność. Niech wybrzmi gong!
Ciało me zaczynało się rozgrzewać po 7 minutach a może i nie.Tak trudno odczuć upływający czas podczas takiej ceremonii. Dusza ma i ciało odpływały w zaświaty obcych świątyń i ich impresji. Jakiś menalny taniec derwisza.Trans.
Ciało me zaczynało się rozgrzewać po 7 minutach a może i nie.Tak trudno odczuć upływający czas podczas takiej ceremonii. Dusza ma i ciało odpływały w zaświaty obcych świątyń i ich impresji. Jakiś menalny taniec derwisza.Trans.
I wreszcie przyszło wyciszenie, a ciało mogło zanurzyć się w otmęty snu…Zdradzać odczuć innych nie będę. Medytacji nikomu się nie zdradza. To bytowanie z sacrum.Profanum zawsze mogę poszukać u Merlin. Merlin to pieprzyk życia zna....
Wibratorem sesji była cała misa, a raczej ich zestaw oraz pędzle.Proszę o innych wibratorach nie myśleć.To był wibrator –idiofon, instrument poddający mnie transowi…Nie mylić oczywiście z idiota-fonem.Nikt tu numerów nie wykręcał, nikt nie zidiociał też.
Wszystkie smart-fony i inne tego typu urządzenia są w świątyniach saunowania surowo zakazane.
To ważny dla saunowicza gong.Odpuścić melodię globalnego świata.Wsłuchać się we własny rytm i świat.Odprężenia w nim szukać.I myśli i słów zapomnieć czas.. Następny gong!
Proszę saunujących o zwrócenie uwagi na owego Mistrza Zen. Również jakkolwiek nieprzystojnie by to zabrzmiało, kiedy jego idiofon wylądował na moich plecach i na zacnych pośladkach weszłam na szczyty zapomnienia xxx.Doznania oraz amnezji w skali nn.Plus minus nieskończoność.
Pozdrawiam Pana Zbigniewa. Dziękuję. Głowa ma nisko skłania się.
z Sommer Residence 11/12/2016
Gong...
z Sommer Residence 11/12/2016
Autor : Xenia B.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za dodanie komentarza.