Miotłowisko? To nie żaden składzik na miotły. To nie żadna tam pakamera ciecia, czy też sklep z miotłami. To całe Miotłowisko to impreza saunowa w świętokrzyskich górach proszę ja kogo, jest. Góry może tam i nie za bardzo wysokie, chociaż? W okolicy wyciągi narciarskie są, czyli naród w zimie na boazeriach z góry na zbity ryj śmigać po śniegu może. Impreza się odbyła w noc z 15 na 16 września. I jak było, jak było? Po swojemu powiem tak. Było cacy a nawet zacnie było. Po przywitaniu przez gospodarzy imprezy czyli Martę i Marcina miejscowa kapela zapodała muzę regionalną to i naród wesoło się kiwał w rytm muzyki, a co niektórzy w tańcach ludowych się nawet sprawdzali. Znaczy się naród na lekcję muzyki w podstawowej szkole uczęszczał i piątki z tego przedmiotu na bank miał. Nie ma to tamto. Towarzystwo saunowe konkretne i znajome, zatem o kulturze saunowania czy była, czy nie? No to pisać i nie ma sensu. Wszystko wiadome. Marta co prawda w saunach nie machała, ale rolę gospodyni pełniła z pełnym zaangażowaniem uśmiechem wielkim, a i serdecznością z serducha płynącą.
Seanse jakie były, jakie? Jak Marcin imprezę robi to i wiadomo jakie seanse są. Seanse to takie w stylu Marcina były. Na Miotłowisko Marcin opracował powitalny numer i co prawda to tym numerem saunowym towarzystwo konkretnie zaskoczył jak policjant pijanego w krzakach podczas snu.. Marcin maski na twarz kazał zakładać jak taki jegomość ze szpikulcem w łapach czyli Zorro. Z tą jednak różnicą że ten Zorro miał dziury w tej masce na oczy, a my nie. Czyli ślepe my byliśmy jak jakie małe koty. Słuchać tylko mieliśmy i dobroć bez zmysłu wzroku w saunie czerpać, no i? No i to był majstersztyk proszę ja kogo. Były odgłosy lasu, czarownic co to na miotłach po Łysej Górze w tą i nazad latają, zapach lasu i różne tam inne ciekawe bardzo efekty. Inauguracyjny seansik co by nie mówić miodzio był. Marcinie szacun wielki!!! Po za Marcinem zamachał nam także w saunie Damian Rurarz który to na krótko bo na krótko, ale tez tam się pojawił. Co by dobroci nam w saunie też zapodać, a i towarzystwo saunowe odwiedzić.
Jadło jak i napoje wszelakie także były i polaków nocne rozmowy również były. Wesoło i goło tam było. Impreza wystartowała z przytupem, a nawet i z przypierdem wystartowała. Miejsce to zacne i saunowiczom przyjazne. Osobiście na hamak udałem się grubo po 4-tej rano, aby około 10-tej zameldować się na śniadanku. Jako pasibrzuch na co i moje gabaryty wskazują śniadanko też zacne było.
Reasumując Miotłowisko jako impreza elegancko wystartowała. Mam nadzieję że stanie się imprezą cykliczną, bo potencjał u organizatorów jest. Pomysły też. Śmiało można powiedzieć narodziło się coś wielkiego i pięknego w świętokrzyskim województwie. Powodzenia życzyć organizatorom trzeba i kciuki za nich trzymać nie tylko rękoma ale nawet i nogami trzymać. Wielkie dzięki Marcinowi i Marcie za zorganizowanie wspaniałej imprezy i wielki szacun za włożoną prace. Pozdrawiam wszystkich uczestników imprezy, a byli to ludziska co to niejeden piec w saunie widzieli i niejednego saunamistrza robiącego różne tam fikołki nad piecem w saunie. Ludziska z rożnych i to nawet odległych miejsc najjaśniejszej RP. Miło było spotkać znajome twarze z całej Polski na takiej właśnie właśnie imprezie. To jest ten power saunowy proszę państwa kochanego, to jest to!!! Za tydzień startuje kolejne Miotłowisko zatem jeżeli ktoś coś, czy jakoś tam tak z wolnym czasem to imprezę zaliczyć śmiało można.
Jeszcze raz wielkie dzięki wielkie dla organizatorów i uczestników za wspaniałą atmosferę i zabawę. Tak trzymać kochani, tak trzymać i nie puszczać!!!
Jerzy Portokalia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za dodanie komentarza.