Alkohol w saunie to kontrowersyjny temat. Chociaż powszechnie wiadomo, że saunowanie pod wpływem alkoholu moze mieć zgubne skutki, ośrodki saunowe oferują swym klientom szeroką gamę napojów alkoholowych. Trudno zaprzeczyć, ze kufel chłodnego piwa wybornie smakuje po wyjściu z sauny...
O tym, czy piwo jest odpowiednim trunkiem do sauny (a jeżeli tak, to jakie?) rozmawiam z Łukaszem Cieplickim, piwowarem z domowego browaru.
Xenia: Jak, w krótki sposób mógłbyś przedstawić swoją osobę naszym czytelnikom?
Łukasz: Nazywam się Łukasz Cieplicki. Jestem miłośnikiem przyrody, dobrej książki i oczywiście kultury naszych przodków i piwowarstwa. To wszystko staram się zamieścić w swoich piwach. Wolny czas poświęcam na warzenie piwa, zgłębianie wiedzy o nim oraz dzielenie się tą wiedzą, będąc autorem tekstów w czasopiśmie Beerformator.
Xenia: Proszę, powiedz skąd zainteresowania słowiańszczyzną, piwem i domową branżą piwowarstką?
Łukasz: Wydaje mi się, że wszystko przychodzi z czasem. Z biegiem lat odnajdujemy siebie, poznajemy swój charakter i dopasowujemy do tego swój mikrokosmos. U mnie też wszystko przychodziło z czasem. Od zawsze byłem blisko przyrody, potem dużo czytałem, zgłębiłem kulturę przodków. Poznałem ich Bogów, którzy byli uosobieniem sił natury i zafascynowało mnie to, łącznie z całą otoczką ich życia.
W swoim dorosłym życiu robiłem już wina, nalewki, a gdy zainteresowałem się kulturą naszych przodków, także chleb w piecu. Potem idąc już tym tropem, połączyłem kilka faktów ze sobą i zainteresowałem się prawdziwie słowiańskim napitkiem – piwem. Tak, wielu na pierwszym miejscu wymienia miód pitny, ale ten pito tylko okazyjnie, lub w zamożnych kręgach. Plebs pijał piwo. Tanie i przede wszystkim zdrowe. Zdrowsze niż woda.
Przez jakiś czas były obawy, jak to ugryżć, bo niby dużo sprzętu potrzeba, a czasu, a i wiedzy. Jednak im więcej czytałem o procesie domowego wyrobu piwa, miałem coraz mniej wątpliwości. Gdy przyszedł czas pierwszej warki, poleciałem po łatwiźnie i zrobiłem piwo z koncentratu. Wyszło, więc zrobiłem drugie. Trzecie, było już następnym krokiem w nieznane, ponieważ zamówiłem śrutowany słód jęczmienny, chmiel, drożdże i zrobiłem swoje pierwsze zacieranie słodu. Tak powstało moje pierwsze prawdziwe piwo.
X. Kiedy założyłeś pierwszą manufakturę?
Ł.To pierwsze piwo zrobione metodą zacierania uważam za pierwszą warkę. Miało to miejsce przeszło rok temu. Wiosna 2016.
X.Czy była to trudna do uniesienia inwestycja finansowa?
Co do poniesionych kosztów, aby zrobić piwo w domu, nie potrzebujemy od razu specjalistycznej aparatury laboratoryjnej. Żeby uzyskać dobre piwo potrzebna jest przede wszystkim wiedza. Ze sprzętu niezbędny będzie garnek do zacierania ziarna. Potem ten sam przyda nam się do chmielenia. Filtrator i pojemnik do fermentacji, kapslownicę, termometr i mieszadło oraz surowce jak słód, chmiel i drożdże mus to mieć na start. Tyle. Reszta przychodzi z czasem. Wraz z sąsiadem dorobiliśmy się chłodnicy, większego gara, wag, termometrów i całej masy innego sprzętu ułatwiającego pracę.
Jak się człowiek zaweźmie to i 100 zł na początek wystarczy. Dlatego ciężko mówić o poniesieniu dużych kosztów. Chyba najważniejsze, tak patrząc z perspektywy czasu, to mieć mentora, kogoś kto już się trochę zna, żeby poprowadził. Powiedział co i jak na początek. To pomaga. My błądziliśmy jak dzieci we mgle, ale na szczęście ta mgła opadła nim się pogubiliśmy.
X. Czy warzysz w pojedynkę i na ile jest to pasja, a na ile biznes?
Ł.Tak, warzę samodzielnie, ale konsultuję się ze wspomnianym kolegą. Razem zaczynaliśmy, razem w tym siedzimy i dzielimy się wiedzą i pomysłami. Nie dał bym rady bez mojej żony, która choć nie podziela tej pasji, to jednak często pomaga w czynnościach okołobrowarniczych.
Browar domowy jest to stuprocentowa pasja. Chęć tworzenia i dzielenia się tą radością z innymi, przez co nijak nie przekłada się to na plus w domowym budżecie. Marzy mi się sytuacja, gdy ktoś przychodzi i mówi: to piwo było super. Uwarz mi całą warkę, ja zapłacę i będę za miesiąc po odbiór.
X. Jaki jest sposób produkcji Twojego piwa?
Ł.Hmm… z pozoru skomplikowany. Tworząc recepturę należy uwzględnić sporo czynników, od stylu w jakim będzie uwarzone piwo, po temperaturę na zewnątrz, ponieważ nie da się zrobić łatwo pilsa, który fermentuje w temperaturach około 10’C teraz, gdy za oknem szaleje Swaróg, nie zganiając za dnia z termometrów 30’C. To znaczy, jest to możliwe, tylko po co sobie utrudniać, kiedy można zrobić Saissona, który pracuje na drożdżach wytrzymujących temperatury 25’C i dających przyjemne owocowe estry.
Potem przychodzi czas warzenia. Podgrzanie wody, zadanie słodu, pilnowanie temperatury. Zacieranie jest najważniejszym procesem. Chodzi tu o rozłożenie skrobi na cukry fermentowalne przez drożdże, ale oczywiście sposobów na taki rozkład jest sporo. Nie wdając się w szczegóły, to gdy już mamy negatywną próbę jodową (skrobi w zacierze nie ma), przekładamy cały zacier do filtratora. Tam wypłukujemy ciepłą wodą cukry ze złoża słodowego. Filtrat następnie doprowadzamy do wrzenia i gotujemy dodając co jakiś czas chmiel, lub/i inne dodatki. Schłodzona brzeczka piwna trafia do pojemnika fermentacyjnego, gdzie zadaje się drożdże i już one resztę robią za nas, bylebyśmy zapewnili im odpowiednia temperaturę. Po burzliwej fermentacji, zlewamy na cichą, aby dopracowało jeszcze trochę i butelkujemy. Ot i piwo gotowe. W butelce nagazuje się i po jakimś czasie (różnym dla różnych piw) możemy degustować.
X.Ile procent alkoholu takie piwo?
Ł. Nie jestem zwolennikiem dzielenia piwa podług zawartości alkoholu, ale to również zależy od stylu. Porter, czy RIS będą piwami bardzo mocnymi, nie nadającymi się do picia w upały, natomiast lekki pils, czy AIPA procentów będą miały znacznie mniej.
Co do mnie, raczej celuje właśnie podług preferencji w danym czasie. Na lato starałem się zrobić coś lżejszego, silnie aromatycznego. Choć ostatnio i tak wyszło mi ponad 5%. Na zimę planowany jest Porter Bałtycki ze śliwką, który na pewno będzie miał minimum 9%. Średnio można liczyć w granicach 5 – 7%.
X.Do jakiego piwa, które kiedykolwiek w życiu próbowałeś Twoje piwo jest podobne?
Ł.Oooo… to bardzo trudne pytanie. Często próbuję piw rzemieślniczych z danego stylu, zanim spróbuję uwarzyć coś swojego w podobnym tonie. Nie zawsze tak się jednak da. „W cieniu drzew” warzyłem jedynie na czuja, pod kątem praktyki innych browarników domowych, ponieważ niewiele jest na rynku piw, posiadających w składzie młode pędy sosny. Chyba tylko Miłosław sezonowo coś wypuści, ale… jeszcze go nie próbowałem.
X.Dlaczego Twoje piwo doskonale wpisałoby się w klimaty naszych imprez baniowych, na które obecnie jesteśmy zorientowani?
Ł.Łączy nas pamięć i krzewienie kultury przodków. Ja ze swej strony próbuję tworzyć piwa, które nie tylko smakiem bliższe mogą być dawnym czasom, ale i barwną etykietą, autorstwa mojego brata. Cała otoczka też jest ważna. Co tyczy się smaku, to w piwach tak zwanych koncernowych niewiele zostało ze słowa „piwo” w piwie. Treści w nim niewiele, poprzez zastosowanie pasteryzacji i mikrofiltracji, a także, albo przede wszystkim mocne rozwodnienie brzeczki. Kasa robi swoje i żeby robić szybciej i więcej, przyspiesza się fermentację, co dodatkowo psuje piwo. Chmielu też używa się tyle co i nic, bo jak powiedział ktoś mądry – piwo takie nie powinno mieć mocnego smaku i zapachu, żeby nie przeszkadzał w piciu.
A przecież bania jak najbardziej wiąże się ze spożywaniem alkoholu, jak to bywało podczas właściwie każdego wspólnego biesiadowania. Raczono się różnymi alkoholami, ale należy pamiętać, że piwo, jest tym naszym pierwotnym napitkiem, a wódka, czy wino przywędrowały do nas dużo później. Wino chyba wraz z chrześcijaństwem, a wódka… nie pomnę, chyba z końcem średniowiecza.
Piwo zaś jak już wspomniałem, dzięki procesom zachodzącym podczas gotowania i fermentacji, a tym samym niskiej zawartości alkoholu, pite było także przez dzieci, jako pożywne i zdrowsze od pełnej (wtedy jeszcze nie znanych) bakterii wody.
Wspominałem też o miodzie pitnym. Warzenie w sumie zarzucono. Powodem były wysokie koszty produkcji, ponieważ w porównaniu ze zbożem przy piwie, tu jak sama nazwa wskazuje, używano trudnego do zdobycia miodu.
X. Twój brat projektuje etykiety na Twoje piwo? To mógłby być wspaniały prezent dla znajomego saunamaniaka - kreatywny i oryginalny.
A dlaczego by nie? Wydaje mi się, że butelka prezentuje się ładnie, a i zawartość w mniejszym lub większym stopniu powinna posmakować każdemu, kto ma już dość „złocistej wody z puszki” i oczekuje od piwa czegoś więcej.
Jak poniekąd wiesz, mój brat jest grafikiem i w wolnych chwilach tworzy mi etykiety. Wygląda to mniej więcej tak, że gdy piwo jest gotowe, staram się nadać mu nazwę adekwatną do wrażeń wizualnych, czy smakowych. Potem robimy burzę mózgów, co też powinno znaleźć się na etykiecie i właściwie niedługo potem mam pierwszą wersję etykiety. Zawsze jest w punkt, tak, jak sobie to wyobrażałem.
X.Czy chciałbyś otworzyć się na nasz "saunowy" rynek i w jakim charakterze? Jakie zadanie ma spełniać Twój oryginalny "start - up"?
(Śmiech) Nie jestem firmą, więc ciężko mi się otwierać na jakieś rynki. Ale jestem pasjonatem, który chętnie warzy piwo. Jeśli ktoś chce i opłaci zakup surowców itp., to chętnie „postoję przy garach”. Zawsze mam też coś na bieżąco, gdyby ktoś chciał spróbować. Po prostu odzywajcie się i jakoś się dogadamy, w naszej słowiańskiej braci.
Dziękuję serdecznie za rozmowę. To była czysta przyjemność i otwarcie drzwi na tajemnice sposobu życia naszych przodków. Ruska Bania ku temu zmierza. Odtwarzamy tradycje i powracamy do natury.
Z Łukaszem Cieplickim rozmawiała Xenia B.
Tekst reklamujący Pana Łukasza. Tylko co ma wspólnego temat wywiadu z tym tekstem?
OdpowiedzUsuń