Ci z Czytelników, którzy z uwagą śledzą wątki przewijające się w tym miesiącu na naszym portalu, nie zdziwi tytuł, gdyż nawiązuje on ponownie do zasad dbania o ciało w przypadku naszych przodków.
Wielu Polaków ma korzenie wschodnie, stąd dawni Słowianie mogą być/są dla nich sąsiadami lub rodziną, z którą związani są emocjonalnie. Dla mnie są nimi np. Ukraińcy.
Słowianie mieli swoje łaźnie-banie ( nazwa nawiązuje do postaci legendarnego bannika, o którym zamieścimy osobny artykuł ), a stanowiły one szczególne miejsce zarówno dla ciała jak i duszy. Jak wyglądały łaźnie u naszych dawnych przodków?
Słowiańskie tradycje łaźniowe są bardzo stare, ale nikt nie wie precyzyjnie na jaki wiek się datują. Słowiańska łaźnia w formie jaką ją dzisiaj znamy przeszła swoistą drogę ewolucji. Wystarczy spojrzeć na banie w saunariach, a banie obecne na dalekiej Syberii.
Pierwsza historyczna wzmianka o stosowaniu bani przez Słowian pochodzi z X wieku. Pisze o niej żydowski podróżnik i kupiec Ibrahim ibn Jakub:
"Nie mają oni łaźni, ( w odróżnieniu od term ), lecz posługują się domkami z drzewa. Zatykają szpary w nich czymś, co bywa na ich drzewach, podobnym do wodorostów, a co oni nazywają: meh. Służy to zamiast smoły do ich statków. Budują piece z kamienia w jednym rogu i wycinają w górze na wprost niego okienko dla ujścia dymu. A gdy się piec rozgrzeje, zatykają owo okienko i zamykają drzwi domku. Wewnątrz znajdują się zbiorniki na wodę. Wodę tę leją na rozpalony piec i podnoszą się kłęby pary. Każdy z nich ma wiechęć z trawy, którym porusza powietrze i przyciąga je ku siebie. Wówczas otwierają się im pory i wychodzą zbędne substancje z ich ciał. Płyną z nich strugi [potu] i nie zostaje na żadnym z nich śladu świerzbu czy strupa. Domek ten nazywają oni: al-istba."(izba)
Łaźnia dla Słowian była bardzo szczególnym miejscem, w których dokonywano zabiegów higienicznych, kosmetycznych oraz leczniczych. Łaźnia parowa, oprócz powszechnego i czysto praktycznego wymiaru, miała również bardzo ważne znaczenie rytualne – od niepamiętnych czasów była ona domeną potężnego boga Welesa, który był jednym z głównych bogów Słowian. Dzięki temu w łaźniach odbywało się wiele ważnych rytuałów, między innymi przed i poślubne rytuały dla nowożeńców. Przychodzono też tutaj z ważnymi sprawami do rozmów lub żeby też rozstrzygać wewnętrzne konflikty.
Ze względu na antyseptyczne właściwości środowiska bani, bywała ona też miejscem narodzin potomków Słowian. Było to miejsce czyste i wolne od zanieczyszczeń, w którym ściany i podłogi wykładano ziołami mającymi dobroczynny wpływ na zdrowie człowieka.
Wędrowiec, przejezdny, bezdomny, zanim wpuszczony został do słowiańskiego domu, zapraszany był do łaźni, gdzie oczyszczał się psychicznie i fizycznie. Była ona uważana za miejsce święte, miejsce mistyczne. Zachowywano tu wtedy ciszę jak w świątyni. Był to rodzaj pogańskiej świątyni rytualnej.
Słowianie uważali też, że odpowiednio wykonane czynności obrzędowe w łaźni/bani dają nie tylko krzepę, napełniają siłą, odnawiają biologicznie ale przynoszą holistyczne uzdrowienie. W odróżnieniu od saun innych tradycji, słowiańska łaźnia działa o wiele bardziej pobudzająco na ludzki organizm. Sprawiał to nieodłączny jej atrybut – brzozowe czy dębowe miotełki (witki-wanty), którymi chłostało się rozgrzane ciało.
W Rosji Bania jest rodzajem sauny/łaźni. Poza funkcją higieniczną jest ona obecnie miejscem zbiorowych kąpieli będących formą wspólnego spędzania czasu. W dawnej obyczajowości chłopskiej, koedukacyjne kąpiele w bani dawały okazję do bliższego poznania się przyszłych małżonków.
Często bania ulokowana jest nad rzeką lub jeziorem, co ułatwia kąpiele w zimnej wodzie po wyjściu z gorącego pomieszczenia. Najczęściej mieści się w drewnianym domku, gdzie znajduje się piec opalany drewnem. Nagrzewa się na nim kamienie.
Do bani przychodzi się podczas rozpalania ognia w piecu. Czekając na kąpiel, pije się czaj, gorące ziołowe herbaty z miodem lub innymi dodatkami. Gdy kamienie rozgrzeją się, zostają polane wodą. Następnie ciało chłoszcze się witkami (najczęściej brzozowymi, pokrzywowymi, jałowcowymi, dębowymi). W bani przebywa się do czasu, aż ma się już ochotę wyjść. Po wyjściu ciało powinno zostać schłodzone zimną wodą.
Dlaczego tradycja słowiańskiej sauny zaczęła zanikać w Średniowieczu? Początkiem jej końca stała się zaraza dżumy, która zmiotła dużą część populacji Europy. Wraz nastaniem epoki ascezy rozpoczęła się eliminacja wszelkich przejawów, które mogłyby wiązać się z kultem ciała,, Do rangii świętości podniesiono życie pustelnicze, umartwianie się i cierpienie celem zasłużenia na życie wieczne. Aspekty "przesadnego" "niedbania" o swoje ciało znalazły poparcie Kościoła Rzymsko - Katolickiego i w nim należy szukać zródeł. Na skutek tych działań ucierpiały tradycyjne łaźnie, które w ówczesnej mentalności hierarchów kościelnych, uchodziły za "siedlisko grzechu i rozpusty"
"Mądre" konsylia medyków dworskich orzekły ówczas, że chorobę wywołały zbyt częste zabiegi higieniczne, a ludności wmówiono, że poprzez pory otwierające się w bani, choroba ma łatwiejszy przystęp. Nalegano, aby unikać publicznych łaźni/bani, a częściej zmieniać bieliznę.
Chrześcijaństwo rzymskie miało osobliwy stosunek do czystości ciała. Samo pojęcie "czystość" nie odnosiło się do ciała, lecz do… bielizny. Jeśli bielizna nie była brudna, człowiek nie mógł być nazywany brudnym, nieczystym. Skóry nie myto, lecz wycierano. Woda miała bowiem zabobonnie powodować pogorszenie wzroku, bóle zębów, a także osłabienie, głupotę i podatność na wszelkie choroby. Uważano też, że zmywa wydobywające się ze skóry ciecze zasobne w energię. Skutkiem tego była rada św. Franciszka, aby podczas mszy obficie okadzać kościoły w celu zniesienia smrodu wiernych. Łaźnie istniały w Paryżu jeszcze w XV wieku, jednakże przekonanie o szkodliwości wody przyniosło rezultat w postaci masowego ich zamykania. Epidemie dżumy stały się jeszcze bardziej dotkliwe.
Trudno nie zauważyć wyraźnego związku, że zarazy akurat omijały rejony, w których chętnie korzystano z łaźni. W ten sposób wiele z tradycji łaźnianych zostało zapomnianych i bezpowrotnie zaginęło w zachodnej części Europy, a tylko jeszcze w krajach skandynawskich i Rosji tradycje te przetrwały i są kultywowane do dziś.
Na początku XVII wieku niemiecki uczony, Adamus Alearius, podróżując po Rosji dał świadectwo swego zachwytu dla ludowej ruskiej łaźni (bani):
"W Rosji nie ma takiego miasta ani wsi gdzie nie byłoby parowej łaźni. Rosjanie są w stanie znosić niezwykły żar. Witki na półkach łaźni pozwalają chłostać rozgrzane ciało tymi brzozowymi miotłami. Zimą, wyskoczywszy z bani kładą się na śniegu, nacierają nim ciało, a potem znowu wchodzą do gorącej bani. Tak diametralna zmiana działań okazuje się sprzyjać ich zdrowiu i urodzie".
Godząc się z postawą wstydu i indoktrynacją Kościoła Rzymsko-Katolickiego niektórzy Słowianie nawróceni na jego obrządek zaniechali bani. W ten sposób Słowianie weszli w ciemną w epokę brudu.
W Polsce średniowiecznej na szczęście zadziało się trochę inaczej. Pogańskie obyczaje nie dały się tak masowo wyplenić jak w Europie Zachodniej. Jeszcze za panowania króla Kazimierza Wielkiego w Krakowie nadal było 12 ogólnodostępnych łaźni.
W Polsce średniowiecznej na szczęście zadziało się trochę inaczej. Pogańskie obyczaje nie dały się tak masowo wyplenić jak w Europie Zachodniej. Jeszcze za panowania króla Kazimierza Wielkiego w Krakowie nadal było 12 ogólnodostępnych łaźni.
Xenia.B
na podstawie zasobów internetowych
na podstawie zasobów internetowych
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za dodanie komentarza.