No więc tak? Dzisiaj o Termach Rzymskich będzie czyli o uciechach cielesnych w Rzymie. Ze względu na to że Rzymianie wojowniki byli a i łobuzy to po całej i nie tylko Europie zwady szukali. Można powiedzieć że gdzie tylko komuś „bańki” spuścili to i o dobroci dla swojego ciała pamiętali i takowe przybytki jak termy budowali. Mądrzy od historii mówią że w Paryżu nawet termy były, a i tam gdzie lodem po garbie non stop ciągnie, czyli? W Anglii nawet termy budowane były. Skupmy się jednak na samym Cesarstwie Rzymskim. Podejrzeli Rzymianie to i owo u Greków, a że kasiorę mieli z racji podbijania słabszych to i o wiele więcej kasy w takie cuda jak termy inwestowali, a co? No bo jak już coś, to u Rzymian na bogato musiało być, a nie jakieś tam prowizorki czy łazienkowe tałatajstwo. Gest jednak to „skubańce” mieli .
Rzymianie w przeciwieństwie do Greków to w higienie za bardzo mocne nie byli. Jak pisał Seneka taki mądry jegomość? Zanim Rzymianie podpatrzyli zwyczaje higieniczne u Greków, to regułą było mycie się u nich raz w tygodniu i to w porywach higiencznych. Taki jeden z drugim Rzymianin myć się z rana to nie miał w zwyczaju. Najczęściej poranna toaleta ograniczała się do obmywania twarzy, rąk i stóp. Po za tym rzadkością było aby taki Rzymianin coś zmieniał w swojej garderobie spodniej przed snem. Może i z takich gaci Rzymianina jak już się dobrze sfilcowały robili potem rączki do walizek, cholera tam wie?
W czasach gdy pojawiły się pierwsze termy też nie było tak wesoło. Rozbierał się taki rzymski przystojniak do barchanów i walił się na ten swój hamak nie patrząc nawet czy sandały koło wyrka zostawił w stanie należytym, a rano? No jeżeli rano taki Rzymianin orła przez te sandały koło wyrka zostawione nie wywinął, to? W ramach humoru dobrego jedynie sobie twarz przemył, a usta wypłukał wodą, lub gdy kasiasty był to i winem przepłukał. No i śmigał do swoich obowiązków czy innej tam roboty. Jeżeli jednak nic mu niespodziewanego tam nie wyskoczyło, to zaraz po robocie wiadomym było że taki Rzymianin do term dotrze, w której to będzie urzędował do późnego wieczora. Wygodne znaczy mocno oni byli, a i przewidujące. Po cholerę do chałupy z roboty naginać, z żonką się użerać, czy powiedzmy z teściową. A i wiadomo że bachory mu na garba skakać w chałupie nie będą. Nabrać w takich termach apetytu, wrócić do chałupy na konkretną kolację, a może i podokazywać sobie w chałupie ze swoja panią. Telewizji nie było, gazet nie było, dietetyków też nie było, to? To i nikt mu nie truł że na noc niezdrowo kałduna sobie napychać.
Skoro omówiliśmy poranną toaletę Rzymianina, to teraz może slow kilka o zabiegach higienicznych, jakie to o poranku wykonać musiała pani Rzymianka. Błędem byłoby sądząc, że higiena zabierała jej czasu niż mężczyznom. Przynajmniej jeśli chodzi o sprawy czysto higieniczne. Jej również wystarczały szybkie i proste czynności, jak nałożenie sandałów, okrycia wierzchniego, opłukanie rąk i twarzy oraz ożywczy łyk zimnej wody. Wina raczej nie? Może i mąż Rzymianin darł ryja, nie chciał aby kobietka z rana jak jaka sowa „nahukana” była, albo skąpy był? Po za tym dochodziło dobranie odpowiedniej biżuterii i skompletowanie garderoby w której to pani Rzymianka bez wstydu pokazać się mogła na ulicy. Po chłopsku mówiąc, poranna toaleta kobietek rzymskich sprowadzała się nie do tego, aby być czystym, ale być stosownie i szykownie wystrojoną.
Pierwsze łaźnie miejskie powstały już w II w. p.n.e., lecz tak na konkretnie z przytupem, a nawet z tzw. "przypierdem" to zaczęto je budować dopiero w I w. p.n.e. Za czasów gdy to edylem czy badylem, no jakoś tam tak, to nie ważne. Znaczy się takim urzędnikiem poważnym i odpowiedzialnym za porządek w Rzymie był Marek Agryppa. Powiedzmy taki fachowiec od łazienek w rzymskim magistracie. Czy ten Marek układy miał z jakimś rzymskim Sanepidem, czy wodociągami, no tego akurat nie wiem, ale?... Jakby co, to i popytam. W każdym bądź razie łaźnie takowe przeobraziły się w ogromne kompleksy, skoro jak mądre od wykopków archeologicznych twierdzą że i 1500 osób naraz mogło tam z takich cudów korzystać.
Termy to nie było już tam jakieś higieniczne barachło, ale był to już cały kompleks obiektów ulokowanych na dosyć dużym terenie, dostępny dla wszystkich. Zarówno ludzi wolnych jak i niewolników, dla bogaczy i biednych, chorych, kobiet i mężczyzn, garbatych i prostych, jednak? Aby tałatajstwa nie było to w o określonych godzinach dla każdej z grup społecznych rozpiska na drzwiach wisiała a nie piśmiennym taki w barach szeroki tłumaczył co i jak. Opłata za korzystanie z term z reguły była bardzo niska.
Ceny za wstęp do łaźni nie były horrendalnie wysokie, ale zdarzało się, że kobietki płaciły podwójnie. Dlaczego? Otóż wytłumaczyć to można faktem, że obok łaźni często znajdowały się domy publiczne. A i żonatym Rzymianom nie w smak była kąpiel z zazdrosną połowicą, co by mu tam łapami nad głową machała gdy on oko na innej kobietce chwilowo nawet sobie zawiesił. Albo też aby wydzierała się tam nad nim powiedzmy jego żona. Ba, mało tego? Od czasu do czasu opłata była znoszona w drodze łaski przez jakiegoś tam mocno ważnego, lub cesarza (takiego powiedzmy jak to dzisiaj prezydenta), aby zjednać sobie lud rzymski.
Inaczej mówiąc to taka jak obecnie kiełbasa wyborcza to była. Z tą tylko różnicą że w obecnych czasach to polityki tylko obiecują, a w tamtych czasach taki cesarz czy jaki kasiasty pięścią w stół grzmotnął, paluchem urzędasom pogroził i naród sobie fikołki za darmo w takich wannach czy w basenach robił. Łaźnie były stałym elementem życia towarzyskiego w miastach rzymskich. Budowano je z kasiory państwowej, jednak często ich budowę zlecały także prywatne osobistości co to marzenia miały, aby jakimś tam watażką czy politykiem zostać. Termy były zarówno przy willach arystokracji jak i w obozach rzymskich wesołych wojaków. Wyróżniało się zatem łaźnie publiczne oraz i prywatne.
Przy wejściu do term był szatniarz (po ichniemu casparius) któremu to oddawało się przyodziewek, pieniądze i kosztowności które to ów jegomość przyjmował w depozyt. Czy dawał numerek do szatni, czy coś tam innego, o tym nic nie mówią biegłe w historii szatniarzy nawet? W każdym bądź razie, aby komuś jaki złodziej czego mu nie buchnął to i szatnia z szatniarzem była! Złodziejstwo ponoć okropne wtedy było, mimo że za kradzież takiego delikwenta mogli skrócić o głowę. Czy można było u niego (znaczy szatniarza) spod lady flaszkę kupić, lub fajki tego nie wiem, ale? Nie ma bata co nieco z takim szatniarzem można było załatwić jak i obecnie zresztą też.
Termy oczywiście były cały czas udoskonalane. Antyczni projektanci prześcigali się w pomysłach i wydumkach, jakby to tu by jeszcze bardziej poprawić warunki i to nie tylko kąpielowe. W końcu starożytne termy inaczej mówiąc publiczne łazienki stały się czymś na kształt dzisiejszych centrów handlowych. Można się w nich było nie tylko umyć, ale i zjeść, i odpocząć przy dobrej książce, poflirtować, pogadać, czy nawet wypić garnucha z kumplami. Rzymianie zaczęli spędzać w nich coraz więcej czasu. Termy rzymskie były zatem naturalnymi elementami codziennego życia Rzymian. Tutaj brano raz gorące, raz zimne kąpiele, oczyszczając brud z pleców specjalnym przyrządem, zwanym strigil. Bo co jak co? No Rzymianie to mydła nie znali. Nieczystości i inne tam farfocle zeskrobane z pleców sławnych gladiatorów wędrowały do słoiczków, które to wytworne damy nabywały w jakimś tam butiku, czyli? Tanie rzeczy to nie były! No i te kasiaste kobietki zawartość takiego słoiczka stosowały na co dzień, jako krem do twarzy o niezwykłych ponoć właściwościach. Gladiator był czysty, kobietka zadowolona. Wilk syty owca cała, a i leśniczy też zadowolony.
Jak te tłumy dbały o swoją higienę? Starożytni autorzy zalecali, by w myśl hasła „W zdrowym ciele zdrowy duch” wizyta w termach wyglądała następująco. Najpierw należało trochę poćwiczyć na przykład podczas zapasów, biegów innego tam sportowego wysiłku. Następnie dobrze było wypocić się w tak zwanej łaźni suchej, czegoś podobnego do współczesnej sauny. Stamtąd pójść do caldarium, gdzie dzięki gorącej wodzie można było oczyścić się z brudu i potu.
Następnie przez mniej gorące tepidarium należało spokojnie przejść do frigidarium, by zażyć kąpieli w basenie z zimną wodą. Aby to wszystko działało, termy musiały być cudami ówczesnej techniki i inżynierii. Wodę doprowadzano z akweduktów, a po samych termach ołowianymi rurami, czyli? Hydrauliki musieli tam być. Wody do cholery było potrzeba a wodomierzy „psia mać” nie było!!! Temperaturę w termach podnoszono dzięki systemowi ogrzewania ciepłym powietrzem, z piecami umieszczonym pod posadzkami. Uwijali się przy nich – rzecz jasna – niewolnicy. Zatrudnieni tam w charakterze takich ziemskich Lucyperów. ZUS-u raczej za nich nikt nie płacił to i interes się tam elegancko kręcił. Wśród tych niewolników byli i fachowcy od obsługi pryszniców. Taki magik wyszkolony w tym był, to iprysznic zgodnie z instrukcją obsługiwał. Dzięki temu żaden Rzymianin kurka od prysznica nie urwał, czy pokrętła nie buchnął. Jak to obecnie czasami w takich właśnie przybytkach bywa. W niektórych pomieszczeniach od podłogi biło takie gorąco, że jak w mądrych księgach napisano trzeba było włożyć drewniane chodaki, żeby się nie poparzyć. Zatem co by nie mówić do pieca tam ostro podkładano i ciepło też tam było. Moze i nawet jakiego kominiarza na etacie mieli? Czy był tam jakiś saunamistrz tego też nie wiadomo, ale? Nas bank co jakiś czas przynajmniej z nudów ktoś jakąś szmatą zamachać musiał, a może? I kazali jakiemuś niewolnikowi w tą i nazad po tej gorącej podłodze na bosaka latać, to i wiatr dzięki temu gorący robił.
Termy dostarczały Rzymianom i Rzymiankom rozrywek – stosownie do ich upodobań. Z biegiem czasu okazało się jednak, że bywanie w termach należało do dobrego tonu. Światowy i dbający o swą reputację Rzymianin spotykał się tam z innymi przedstawicielami eleganckiego świata. Z term przynosiło się najświeższe plotki, nie tylko polityczne, bo i tych tematów nie unikano w czasie rozmów w tych miejscach. Czy tacy adwersarze polityczni brali się z łby w czasie takich dyskusji tego nie wiem, chociaż? Naturę ludzką znając to niejeden drugiemu tam na garba skakał jak mu coś nie pasowało, lub różnicę w poglądach mieli. W każdym bądź razie jak w tych termach wszystkie gołe byli to i załóżmy szewc mógł sobie w dyskusję z jakimś możnym czy politykiem uderzyć. Inny znowu po wysłuchaniu inspirującej dyskusji literackiej szedł do domu pobudzony do własnej twórczości.
Kobietki znaczy się Rzymianki wracały z term z pomysłem na nową fryzurę lub ubiór. No i plotkowały sobie tam na całego, jak to kobietki. Zazwyczaj mężczyźni nie kąpali się tam razem z kobietkami. W niektórych termach istniały wręcz osobne pomieszczenia dla kobiet, zachowujące identyczny układ, choć w zasadzie znacznie mniejsze. Jeszcze w innych ustalano dla kobiet osobne dni, lub przynajmniej godziny.
Rozdzielność płciowa bywalców bywała jednak bardzo często łamana. Za Domicjana i Trajana, a następnie za Heliogabala, łaźnie otwarte już były dla wszystkich. No i kobietki kąpały się wspólnie z mężczyznami. Moraliści w starożytnym Rzymie a takowi też tam byli to, kudły sobie z głów wyrywali i brzydkich słów używali to wszystko widząc. Co ciekawe nie ruszało ich to, że w termach nagość gościła, tylko, to? Że kobietki pozwalały sobie jak twierdzili zuchwale uczestniczyć w męskich grach i zabawach towarzyskich, włączając się do zabawy piłką, szermierki, biegania, a nawet i zapasów. Niewątpliwie kobietki uprawiające nago takowe sportowe fikołki były ciekawym dla facetów widokiem, no ciekawym. Nie dziwić się więc należy, że były termy uwielbiane ale i nienawidzone.
Świat antycznych łaźni i term skończył się niestety wraz z nadejściem do Europy chrześcijaństwa. Położono kres bezbożnym wspólnym kąpielom kobiet i mężczyzn, konsekwentnie likwidując hedonistyczne świątynie higieny. Choć podobne przybytki powrócą w średniowieczu, nie będą jednak one już tak wspaniałe, ani tak pełne przepychu i osiągnięć architektury i sztuki, jak ich starożytne pierwowzory.
Cdn.
Jerzy Portokalia
Copyright © 2017 Jerzy Portokalia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za dodanie komentarza.